Do końca maja br. w Muzeum Etnograficznym w Toruniu można oglądać wystawę (Nie)potrzebne, (nie)piękne, (nie)cenne. Reaktywacja rzeczy. Jest to okazja do przyjrzenia się przedmiotom, które na różne sposoby ludzie ratują przed unicestwieniem, dając im drugie życie.

Ekspozycja pokazuje, że wtórne wykorzystywanie rzeczy nie jest wymysłem współczesności, a ich naprawianie niekoniecznie wiąże się z niedostatkiem.

.W czasach, gdy większość przedmiotów kupionych w sklepach ma krótkotrwały żywot i po zepsuciu się ląduje na śmietniku, warto przyjrzeć się rzeczom, które ludzie starali się uchronić przed takim losem.

Robili to z różnych powodów: czasem z braku pieniędzy na zakup nowych, ale bardzo często z innych przyczyn. I tak oto krzesło, używane przez wiele pokoleń, stało się znów częścią rodziny; do łask wróciła też łopata do chleba, służąca latami, bo idealnie pasowała do ręki gospodyni, i wielokrotnie łatane i cerowane spodnie — najwygodniejsze ubranie, którego żadne inne nie może zastąpić.

Na wystawie można zobaczyć rzeczy, które ratowano różnymi sposobami: drutowaniem, nitowaniem, łataniem, cerowaniem, a nawet… repasacją. Coś, co było tak zniszczone, że nie nadawało się do użytku, często wykorzystywano do zrobienia nowej, potrzebnej rzeczy. Część ekspozycji pokazuje właśnie tego rodzaju sprzęty. Okazuje się bowiem, że z bębna starej pralki automatycznej można zrobić grill, a z dwóch konwi na mleko aparat do bimbru, z opony — buty, a ze świecznika — instrument muzyczny. Podniszczoną marynarkę przerobiono na barwny strój kolędnika, a z kilku koców i starego płaszcza można stworzyć… wielbłąda.